niedziela, 7 października 2018

Brigid Kemmerer - Listy do utraconej

Jest północ, a ja właśnie skończyłam czytać jedną z najlepszych książek w moim życiu. Tak wiem, wczoraj miała pojawić się recenzja ,,Szukając Alaski" Johna Greena, jednak nie byłam w stanie dokończyć czytania.
Zupełnym przypadkiem trafiłam wczoraj do biblioteki i przeglądając kolejne półki trafiłam na tytuł, który po prostu mnie zaciekawił - Listy do utraconej.
Czytając opis przedstawiony na okładce, wiedziałam, że choćby się waliło i paliło, muszę ją przeczytać. Przypuszczałam, że może to być dobra książka, ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Szczerze? Nawet nie wiem, czy potrafię ją zrecenzować na tyle dobrze, by oddać jej rzeczywiste piękno. Nie wiem, czy w ogóle powinnam próbować.
Płakałam, płakałam jak idiotka na ostatnich rozdziałach tej książki. Autorka tak dobrze poprowadziła akcję książki, że emocje głównych bohaterów same mi się udzielały.
Jules i Declan - oboje specyficzni, oboje stracili kogoś bliskiego. Z jakiegoś powodu ich losy się przecinają przez listy pozostawione przy nagrobku osoby tak ważnej dla Jules.
Pytanie tylko, czy ta osoba, była faktycznie taka, jak w wyobrażeniach dziewczynki, która nie widziała świata poza swoją mamą?
Losy głównych bohaterów splatają się w bardzo oczywisty sposób, choć oni zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy. Jednak, co jeśli są jedynymi osobami, przed którymi mogą obnażyć swoje największe tajemnice? Wtedy dopiero uświadamiają sobie sprawę, jak wiele ich łączy, choć nadal pozostają dla siebie anonimowi.
Pozwólcie, że nie będę zdradzać dużo z fabuły, bo nawet nie umiem choćby w jednej setnej oddać tego w dobry sposób. Pisząc to wciąż czuję emocje, które targały mną podczas czytania. Pomyśleć, że już od conajmniej dwóch godzin powinnam spać. Tylko jak skoro nie mogłam się od tej książki oderwać?
Jak skoro wzbudziła ona we mnie uczucia tak potężne, że nie mogę zmrużyć oczu. Musiałam Wam ją od razu opisać, przelać swoje uczucia na bloga, bo tak pewnie borykałabym się z nimi do czasu, póki komuś o tej książce nie opowiem.
Boję się mówić zbyt dużo, bo mam wrażenie, że wtedy książka nie byłaby już dla Was tak magicznym przeżyciem.
Obiecuję wrócić do tego postu jeszcze raz, gdy już emocje opadną, dodać zdjęcia i opowiedzieć Wam, co się zmieniło.
Cały czas myślę o tej historii i dochodzę do wniosku, że bardzo łatwo ocenić człowieka po pozorach. Trzeba się naprawdę mocno przyjrzeć, by zauważyć, że głębiej może kryć się coś zupełnie innego. Juliett oceniła Declana niemalże kompletnie go nie znając, on zrobił to samo z nią.
Dopiero poznając się bliżej zrozumieli, jak łatwo jest przypiąć komuś łatkę przez jeden błąd, ale to przecież tylko jeden błąd. Jeden błąd, który chciałoby się po prostu wymazać z życiorysu. Łatwo jest ocenić kogoś, ale całkiem trudno przyjrzeć mu się na nowo, nie przez pryzmat tego, co mówią inni.
Nadal moje emocje odnośnie tej książki buzują, jestem chaotyczna nawet w tym, co piszę.

To po prostu trzeba przeczytać.

środa, 3 października 2018

Laurie Frankel - Atlas miłości

Kiedy dostaniesz do ręki tak niepozornie wyglądającą książkę i po przeczytaniu kilku stron pomyślisz tylko, by cisnąć ją w kąt i nigdy więcej do niej nie wracać - to znak, że udało Ci się znaleźć książkę, o której mowa. Jesienne wieczory to idealny czas, by usiąść pod kocem z kubkiem gorącej herbaty i zagłębić się w opowieść, od której wręcz niemożna się oderwać.

,,Atlas miłości" w ogóle nie jest książką tego typu. Po pierwszych kilku stronach miałam ochotę wręcz wyrzucić ją do kosza. "Nudna jak flaki z olejem" - myślałam. Jednak obiecałam sobie, że dam tej książce szansę. Nie pożałowałam. 

Pierwsze kilka etapów życia Janey i jej najlepszych przyjaciółek wprawiło mnie wręcz w osłupienie. Kto by pomyślał, że można zgodzić się zamieszkać z dwoma przyjaciółkami, by wspólnie wychowywać dziecko jednej z nich. Pomyślałam, wariactwo, to się im nie uda. Ustaliły grafik, wynajęły dom, babcia Janey zrobiła wyprawkę dziecięcą dla jeszcze nienarodzonego dziecka Jill, nawet Jason zgodził się pomagać przy Atlasie, który dostał imię po jednym z literackich bohaterów. Cóż, jak mogło się nie udać, mając takie wsparcie wśród bliskich. Nawet jeśli ojciec dziecka uciekł nie zostawiając po sobie śladu, przyjaciółki świetnie dały radę z tą sytuacją, do czasu.

W końcu przecież musiało zdarzyć się coś, co je przerosło. Katie w końcu znalazła idealnego kandydata na męża, babcia Janey zmarła, pojawił się nowy przyjaciel (a może ktoś więcej), ale co najważniejsze po długiej nieobecności wrócił Dan - ojciec dziecka. Cóż można zrobić? Jill oczywiście chce spędzać jak najwięcej czasu ze swoją dawną miłością, niekoniecznie zabierając ze sobą Atlasa i traktując przyjaciół jak opiekunki, które na zmianę będą wychowywać jej dziecko. Co stanie się, gdy Atlas poważnie zachoruje i dlaczego w szpitalu czuwać będzie właśnie Janey a nie Jill? Odpowiedź jest prosta, matka dziecka tak bardzo zaangażuje się w naprawianie relacji z byłym partnerem, wyłączając telefon i zupełnie odcinając się od rzeczywistego świata. 

Kiedy w końcu wróci do rzeczywistości wraz z ojcem Atlasa, czy będzie to  koniec sielanki najlepszych przyjaciół? Co stanie się, gdy Janey za bardzo przywiąże się do małego chłopca i będzie traktować go jak swoje rodzone dziecko? Czy przyjaciółki dojdą do porozumienia?

Ślub Katie to idealna okazja, by w końcu pogodzić zwaśnione przyjaciółki. Przecież znając się tyle lat nie można tak łatwo zakończyć wspaniałej przyjaźni. Wszystkie złe chwile muszą pójść w niepamięć, a przyjaciółki na nowo razem stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu. Mimo że już nie w jednym domu, to przecież przyjaźń to zobowiązanie na wieczność.

Tytułowy Atlas sprawia, że cała książka pokazuje różne rodzaje miłości, jak różne mapy w atlasie. Miłość rodzicielska, partnerska, przyjacielska - wszystkie rodzaje miłości są tak różnorodne, a jednak wszystko układa się w jedną całość. 

" Chyba że chce się kochać wszystkimi odcieniami miłości - matki, ojców, babcie i kolejnych, tak bardzo nieodpowiednich facetów. Chyba że wspólnie wychowuje się niemowlę, które staje się filarem wspólnego świata trzech zupełnie różnych osobowości "